Chyba zacznę zawodowo grać w rosyjską ruletkę

Chyba nie muszę tłumaczyć tytułu, co nie?

Są dzieła i są opowiadania. Są opowiadania i są opka. Są opka i są barachła. Są barachła i są arcypaździerze. Możecie sami sobie wybrać kategorię, w których mieszczą się moje. Ja bym powiedziała, że coś między opowiadaniami a opkami.

Na Wattpadach jestem już chyba dwa lata. Albo trzy. Nie jestem pewna. Na bloggerze przesiaduję już z dobre cztery lata (doliczając lata bez jakiegokolwiek konta) i spotkałam się zarówno z autorami jak i aŁtorami.

I to nie jest tak, że uważam, że tylko moje opowiadania są dobre, wspaniałe i jedyne słuszne, bo inne to ścieki i szambo. Ym... Nie. Czasem lubię poczytać własne wypociny i się nad nimi zastanawiać. Miałam dni, że z zażenowania spaliłam osiem zeszytów, gdzie pisałam swoje gówna. Cudowne czasy, kiedy pisałam wszystko o XXI wieku.

Fun fact: zaczęłam lepiej pisać, gdy z wieku XXI przesiadłam się na wiek XIX i niżej.

No i tak się składa, że ostatnio weszłam na Wattpada, bo nie miałam co robić... To było wczoraj. Patrzę — powiadomienie. Aż się przeżegnałam. Wchodzę i widzę aktualizację opowiadania, które wywołuje u mnie drgawki i ciężkie przypadki pragnienia, by... Mordować ludzi. Weszłam... Wstawiłabym tutaj moje przemyślenia, które pisałam do mojego kochanego Kasztelana z Rivii i Pedofila z Vengerbergu, ale...  Wiecie... Nie wypada.
Pisać trzeba z głową. Bo kiedy pisze się bez niej to... Jakby to powiedzieć... Wychodzi 50TG.
Nie bijcie, plz.

Powtarzałam to od zasrania, ale powtórzę to jeszcze raz. Jeżeli pisze się o czymś, o czym nie ma się pojęcia, to się robi research. Ja, gdy chciałam pisać „Truciciela z dzielnicy Whitechapel”, to na urodziny dostałam książkę „Stulecie trucicieli” Lindy Stratmann.

Gdy pisałam „Latro” (które zresztą kiedyś się pojawi, ale póki co jest w poprawie), to moje życie wyglądało tak:
1. Internet. 
2. Mitologia słowiańska. 
3. Mitologia nordycka. 
4. Pisanie w zeszycie rzeczy, które mogą być mi potrzebne do Bestiariusza.


Kiedy pisałam „Tropem Rozpruwacza” (do którego muszę wrócić, bo mnie korci poprawa tego i pisania dalej), to czytałam i oglądałam dokumenty o Kubie Rozpruwaczu i jego morderstwach (swoją drogą ciekawe zajęcie, gdy kogoś interesują dziewiętnastowieczni seryjni mordercy).
Kiedy CHCIAŁAM pisać o anoreksji, to szukałam DOKŁADNYCH informacji o przebiegu choroby oraz FAKTÓW od osób, które takową chorobę przeszły.

Wiecie, o co mi chodzi? Nie wolno pisać, że  w państwie wybierany jest król/królowa, gdy rządzącym jest prezydent. I na odwrót. Jeżeli państwo jest katolickie, to symboli władzy nie przekaże dziadek/ojciec/babcia/matka tylko duchowny (biskup chyba, o ile dobrze się orientuję) i korona nie zawsze (CHYBA nigdy) jest jedynym insygnium władzy (może nim być szarfa, jabłko, klejnoty koronne etc. etc.). Nie wszędzie koronacja przebiega tak samo. I nie trwa ona kilku minut. No nie przesadzajmy.
I wcale przyszła królowa lub przyszły król nie jest uczony, jak władać państwem od małego podlotka, który ledwo z pieluch wyrósł. WCALE.

I tak, dzięki tej notce możecie się chyba domyślić, jakiego typu jest to opko.

A teraz fanart od mojej siostry od innej matki i innego ojca, którą normalnie kocham:

Powiedziałabym, czy to nie jest cudowne, ale moja przyzwoitość mi na to nie pozwala. 

Do zobaczenia, dzieciaczki.

Komentarze

  1. Veni, vidi, vici!
    No ok, może nic nie zdobyłam, ale przybyłam i zobaczyłam.
    Ha! Nawet nie zobaczyłam a przeczytałam.
    Kolejny raz wychwalać bym ciebie musiała.
    Zgadzam się z tobą w każdym calu.
    Cóż zrobić, że masz racje? :)
    Problem w robieniu research, a raczej jego nie robieniu jest ciągły, przewlekły, uciążliwy, upierdliwy
    a przede wszystkim nie zmienny.
    Kiedyś już o tym pisałaś raz i dwa i problem się ponawia.
    No co zrobić jak nic nie zrobisz?
    Jak zwykle i niezmiennie super!
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz