Ja pierdziele, miałam dzisiaj na fizyce napięcie i natężenie prądu, zabijcie mnie.
Ale tu nie chodzi o prąd elektryczny, bo nie o technicznych i elektrycznych sprawach ten blog. Utrzymywanie napięcia w opowiadaniach!... Które nie zawsze wychodzi. Jeżeli mamy jakąś tajemnicę, kto jest kim, po co nim jest, to dawanie małych wskazówek jest dobre... Ale czasem nie wychodzi. Dobrze jest jednak „podejrzenia” kierować na kilka osób... nie jedną... bo to nigdy nie wyjdzie. Czasem te „podpowiedzi” są zbyt duże i podbudowywanie napięcia nie wychodzi, bo już każdy wie po drugim rozdziale, kto będzie kim. Żadnego suspensu, ZERO NAPIĘCIA, ale i tak autorka sztucznie podbudowuje ten suspens... co nie jest dobre... Nie? To jest jak w Slendermanie lub 50TG. Napierdolenie „niespodziewanych” wątków, by sztucznie podbudować napięcie i tajemnicę, mimo że już każdy wie, o co chodzi. Okropność i zło. Według mnie lepiej rozwiązać sprawę wcześniej (chyba że to wątek fabularny, to... przekichane :3) niż niepotrzebnie przedłużać i to nieudolnie, bo to nigdy nie wychodzi... chyba że się ma jakieś wykokszone zdolności literackie, a umówmy się, raczej osoby publikujące coś w internecie nie są nie wiadomo jak cudownymi pisarzami, więc to wychodzi, jak wychodzi.
Czyli streśćmy sobie to, co tu napisałam:
— by zbudować napięcie, wskazówki rozkładamy na wiele osób, nie na jedną,
— nie dodajemy niepotrzebnych wątków, które mają odwrócić uwagę od tego, że już wiemy, o co biega,
— nie dodajemy niepotrzebnych wątków, które mają odwrócić uwagę od tego, że już wiemy, o co biega,
— rozwiązujemy sprawę wcześniej, jeżeli już nie mamy pomysłu, jak to pociągnąć.
Kurtyna!
Kurtyna!
🙊🙊🙊
OdpowiedzUsuń